Oj, coś słabo poszedł mi ten Epizod... tak sadzę :(
Czekam na opinię i pozdrawiam moje kochane czytelniczki <3 !!
Wpisujcie mi się do '' Czytelników '' :P
‘ III ‘ Mój wybawco…
Stoimy na przystanku autobusowym.
Dziewczyny oczywiście się wystroiły. Sumi miała na sobie ciemnofioletową
sukienkę w kratkę, sięgającą prawie do kolan. Kształtem przypominała bombkę,
chociaż w zasadzie wyglądem też, bo mieniła się niesamowicie. Miion założyła
niedługą ciemnozieloną spódniczkę i szeroką hiphopowską koszulkę z narysowanym
na niej chłopakiem tańczącym breakdancea. Ja miałam na sobie zwykłe ciemne
rurki i tunikę w szerokie paski o pomarańczowym odcieniu.
Stałyśmy i czekałyśmy na autobus. W
pewnej chwili na przystanek przyszło dwóch chłopaków. Wyglądali na nie dużo
starszych od nas, góra dwa lata wyżej. Miion i Sumi zajęte były swoimi komórkami
więc nawet nie zauważyły, że ktoś się pojawił. Z nudów spojrzałam w stronę
nieznajomych, czego od razu pożałowałam. Kiedy obróciłam głowę to jeden z nich
( wysoki brunet ) instynktownie podniósł swoją i wtedy nasze oczy się spotkały.
Chłopak najpierw zlustrował mój ubiór ( no chyba ubiór ) po czym uśmiechnął się
do mnie. Poczułam, że się czerwienię więc udając, że niczego nie zauważyłam,
odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Cześć – usłyszałam po chwili –
Jestem Hiroya Satoru.
Spojrzałam na bruneta.
- Cześć – odpowiedziałam i wyjrzałam
w bok zobaczyć czy przypadkiem autobus nie nadjeżdża.
- Czekasz na kogoś – spytał
grzecznie.
- Nie bardzo. Jestem tu właściwie z
moimi przyjaciółkami… – powiedziałam patrząc w kierunku Miion i Sumiko. Chłopak
odwrócił się w ich stronę – Jedyne na co czekam to autobus – dodałam.
Brunet obrócił głowę z powrotem w
moją stronę.
- No tak.
- O proszę – powiedziałam -
Właśnie jedzie. Miło było poznać – pożegnałam się i pociągnęłam za sobą
dziewczyny wsiadając do autobusu.
***
Nie czuje się najlepiej w takim
towarzystwie. Jesteśmy już na imprezie w Pabllo. Jest tu mnóstwo jedzenia,
picia i masa ludzi, których w ogóle nie znam. Ja tam w ogóle się nie bawię, za
to dziewczyny chyba aż za dobrze. Miion rozmawia z jakimś nowo poznanym
chłopakiem i wygląda na to, ze nieźle się dogadują. Sumi zaś wywija i kręci się
na parkiecie jak szalona, z jakimś nieznanym mi blondaskiem. Ja usiadłam sobie
bezpiecznie na kanapie gdzieś w kącie. Popijam coca colę oglądając jak inni
ludzie robią z siebie totalnych idiotów. No proszę, jak można grać w pokera w
miejscu publicznym. No oczywiście zrozumiem to jeśli to jest zwykła gra, a nie
taka w, której za przegraną rundę, musisz oddać coś swojego, mam na myśli część
ubioru oczywiście. Właśnie jedna dziewczyna o krwistoczerwonych włosach
wyłożyła na środek stołu swój biustonosz. Dziewczyno! Polecam ci iść do
psychoterapeuty, szkoda, że gaci nie zdjęłaś. Ten świat wariuje…
- Chyba się już gdzieś spotkaliśmy –
usłyszałam nagle męski głos.
- Nie sądzę – powiedziałam nie
odwracając nawet głowy w stronę nieznajomego. Dalej popijałam swój napój.
- A mi się wydaje, że gdzieś cię
jednak już widziałem.
Spojrzałam na niego.
- Możliwie, ale chyba nie w tym
życiu.
Chłopak, a raczej mężczyzna, usiadł
obok i objął mnie ramieniem.
- Chcesz się może zabawić? – szepnął
mi do ucha.
Poczułam ukłucie w brzuchu.
Myślałam, że jak go spławie to się odwali.
- Puszczaj mnie – powiedziałam
spokojnie odpychając go od siebie.
- Jesteś pewna? Nie chcesz zobaczyć
w akcji młodego tygrysa?
- Chyba osła. Puszczaj mnie!
- No chodź, nie bój się…
Koleś był niewiarygodnie natrętny.
Zaczęłam się mocniej wyrywać a wtedy on zaczął mnie przyciągać do siebie.
Poczułam jak kładzie mi rękę na udzie.
- Puszczaj mnie! – krzyknęłam. Czy
ci ludzie niczego nie widzą?! Są tak głupio zapatrzeni w siebie! Nie no,
wybrałam świetne miejsce!
- Wybacz kolego, ale jeśli nie
odejdziesz od mojej dziewczyny to być może jest to twoje ostatnie spotkanie z
kobietą – usłyszałam czyjś głos. Mężczyzna obrócił się zaskoczony.
- Sory Hiroya, nie wiedziałem, że to
twoja panna. Zmywam się – powiedział i poszedł. Zauważyłam, ze usiadł przy
barze i zaczął rozmawiać z barmanką. Ale to nieważne, ważniejsze jest to kim
był ten, co mi pomógł. Podniosłam głowę i zauważyłam młodego bruneta. Chłopak
podszedł bliżej i usiadł na kanapie na przeciw mnie.
- Wszystko w porządku? –
spytał.
- Czy ja cie gdzieś już nie
widziałam?
- Cóż, możliwe. Dużo ludzi mnie zna.
- Czekaj, to nie ty podszedłeś do
mnie na przystanku?
- Ach no tak, racja. Przecież to ty
mnie spławiłaś – zażartował.
- Przepraszam. Po prostu… Ja…
- Rozumiem. I nie dziwię ci się. A
zwłaszcza po tym co zobaczyłem. A właśnie, nie zadawaj się z tym typem, to
zboczeniec pierwszej rangi, przyczepia się do każdej ładnej dziewczyny. Lepiej
na niego uważać.
„ Czy mi się przesłyszało czy ten
chłopak właśnie powiedział, że jestem ładna? ‘’
- Jak dobrze pamiętam to on
powiedział do ciebie… eeto…
- Hiroya.
- Właśnie. To by oznaczało, że się
znacie.
- To było dawno.
- Jak to możliwe, że taki chłopak
jak ty zadawał się z takim idiotą jak tamten?
- No cóż, ponoć przeciwieństwa się
przyciągają.
- A te słowa nie dotyczą przypadkiem
przyciągania się płci przeciwnych?
Zaśmiał się.
- Możliwie.
- No cóż, w każdym razie dziękuje.
- Teraz jesteś moją dłużniczką –
powiedział ze złośliwym ale wesołym uśmieszkiem.
- No wiesz co…
- A wiesz jak możesz spłacić swój
dług?
- Jak?
Brunet wstał i podszedł do mnie.
Pochylił się delikatnie i wyciągnął rękę. Spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Mam z tobą zatańczyć? -
zaśmiałam się.
- Jeśli chcesz.
Uśmiechnęłam się do niego.
- No… dobra – powiedziałam i podałam
mu dłoń.
Gdy chłopak wziął mnie za rękę i
zaprowadził na parkiet, skończył się szybki kawałek a zaczął wolny. „ To lepiej
czy gorzej? ‘’ - ciężko było mi to rozsądzić. Pewnie przez godzinę
zastanawiałabym się, w jaki sposób mam go objąć, ale on ułatwił mi zadanie i
dosłownie wziął sprawy w swoje ręce. Nie tuliliśmy się do siebie. Jak na
dżentelmena przystało brunet objął mnie jedną ręką w talii po czym podniósł
wyżej nasze splecione dłonie. Ja swoją – tą wolną – położyłam na jego
ramieniu. Ani się obejrzałam, a i my zaczęliśmy tańczyć. Kiedy
skończyliśmy wróciliśmy na niedawne miejsce.
- Świetnie tańczysz. Naprawdę –
powiedziałam z podziwem.
- Ty też nieźle. Nie jak
profesjonalista ale nieźle – uśmiechnął się.
- Dzięki.
Chwile posiedzieliśmy w ciszy póki
on się nie odezwał.
- Jesteś sama? Wydawało mi się, ze
byłaś z przyjaciółkami.
- Tak. Jak widać obie są zajęte –
zaśmiałam się.
- A więc wracasz sama?
Nagle przypomniało mi się, ze
Saitoh-kun miał przyjść po mnie o w pół do dwunastej. Która to godzina?
Spojrzałam na zegarek - 23.45. O kurde!
- Jestem spóźniona – powiedziałam
przestraszona.
- Na co? – spytał zdezorientowany.
Obróciłam głowę w jego stronę.
- Ee… Miał przyjść po mnie znajomy,
ale… - spojrzałam z powrotem na zegarek – spóźniłam się.
- O której miał przyjść? – spytał
spokojnie.
- W pół do dwunastej.
- To pewnie jeszcze tam czeka.
- Szczerze w to wątpię – mruknęłam –
Powiedział jasno, ze jeśli mnie nie będzie o wyznaczonej godzinie, to będę
wracać sama.
- Z kim ty się zadajesz? – spytał
zdziwiony.
Spuściłam głowę. Chyba ma racje…
Cisza.
- W każdym razie… – zaczął – skoro
jego nie ma, to może ja cię odprowadzę?
- Dzięki – powiedziałam cicho.
- Nie ma za co…. Eee… mówiłaś ze jak
się nazywasz? – zaśmiał się.
„ Ale ze mnie idiotka, nawet się nie
przedstawiłam ‘’.
- Przepraszam, całkiem zapomniałam.
Jestem Kamiya Rika.
- A więc Rika-san, pozwolisz się.
odprowadzić?
Uśmiechnęłam się.
- Jasne.
Kiedy wyszliśmy z klubu nawet się
nie rozejrzałam za Saitoh-kunem, byłam pewna, że już dawno sobie poszedł. Po
drodze Hiroya-kun zaczął się wygłupiać. Żartował i opowiadał dziwne, zabawne
urywki z jego życia. Czasami próbowałam powstrzymywać się od śmiechu, bo przy
niektórych sytuacjach nie wypada, ale on sam się z tego śmiał, tak wiec później
śmiało się do niego przyłączyłam. Nagle Hiroya-kun zatrzymał się i obrócił.
- Co jest? – spytałam zdziwiona.
- Mam dziwne wrażenie, że ktoś nas
obserwuje – powiedział rozglądając się uważnie. Brunet odwrócił się z powrotem
w moją stronę i zobaczył strach panujący w moich oczach.
- Nie bój się – powiedział łagodnie.
Ruszyliśmy dalej ale już normalnie
rozmawiając. Zatrzymaliśmy się na stacji metra.
- To ja już będę leciał.
- Dzięki za odprowadzenie.
- Nie ma sprawy – uśmiechnął się -
Uważaj na siebie – powiedział i poszedł w przeciwnym kierunku. Stałam tak na stacji
i czekałam na pociąg. „ Ciekawe czy jeszcze kiedyś go spotkam – pomyślałam –
był miły i szarmancki, nie to co pewna osoba za którą tak głupio szaleje ‘’.
- Czy ty znasz się na zegarku? –
usłyszałam nagle.
Przestraszona odwróciłam gwałtownie
głowę. Za mną stał Saitoh-kun.
- S… Saitoh-kun? Co ty tu robisz? –
spytałam zaskoczona jego obecnością.
- Czekam… Na ciebie… A ty się gdzieś
włóczysz – powiedział.
- Ale przecież powiedziałeś…
- Głupia! To miało na celu
uświadomienie ci tego, że będziesz wracać sama! – przerwał mi – A ty tymczasem
łazisz z jakimś obcym kolesiem. Pomyślałaś może co mogłoby ci się stać?
„ Chwila moment… ‘’
- A czy to nie ty przypadkiem
powiedziałeś, że wątpisz w to, żeby ktokolwiek chciał mnie ruszyć? – spytałam
złośliwie. „ No i proszę. Zaskoczony? ‘’.
- Cóż, są gusta i guściki.
- Świnia – powiedziałam i odwróciłam
się do niego plecami.
Chyba nie zdawał sobie sprawy z
tego, że mnie to zaboli. Uważał to pewnie za niewinny żart, ale ja i tak
wzięłam to sobie do serca.
- To ty łazisz z obcymi chłopakami
mimo tego, że umówiona byłaś wcześniej z innym – powiedział – I kto tutaj jest
świnią?
Poczułam na twarzy rumieńce. „ Ja
byłam z nim umówiona? ‘’. Wcześniej o tym, nie pomyślałam. Tak naprawdę
chodziło o odprowadzenie do domu, ale przecież i tak bylibyśmy sami. Nagle
wpadł mi do głowy pewien pomysł. Może złośliwy, ale czego się nie robi by
wygrać. Zdawałam sobie sprawę z tego, że gdzieś w kącikach moich ust czaił się
uśmiech. Odwróciłam się z powrotem w jego stronę.
- Czyżbyś był zazdrosny? – spytałam.
Saitoh-kun nie tylko się zdziwił,
ale i zawstydził.
- Głupia jesteś? Niby o co miałbym
być zazdrosny.
- No nie wiem. Ty mi powiedz.
- Pewna siebie co?
- Jak nigdy wcześniej –
odpowiedziałam z uśmiechem.
- Nie myśl sobie, że do ciebie
startuje. Po prostu cię uświadamiałem.
- Cóż, a jednak zdziwiłeś się widząc
mnie z innym chłopakiem.
Nagle spoważniał. Ściągnął lekko
brwi.
- Mam gdzieś to z kim się spotykasz.
Nie obchodzi mnie to. Mówiąc tak miałem na myśli, że jakby ci się coś stało to
ja bym miał za to przesrane.
- Ach tak?! A więc szkoda, ze nic mi
się nie stało! Chociaż raz Pan geniusz miałby za swoje! – odwróciłam się do
niego tyłem i podeszłam bliżej ulicy.
- Pan geniusz co? – powiedział nagle
– Ty tez mnie za takiego uważasz? Wszyscy widzicie tylko inteligencje, ale
prawdziwej osoby to już nie.
Zatkało mnie. No cóż, może trochę przesadziłam.
Spuściłam lekko głowę lecz odwrócona byłam cały czas do niego tyłem.
- Przepraszam. Nie tak to chciałam
ująć.
Saitoh westchnął.
- Nieważne.
Nagle na stację wjechał pociąg.
Wysiadła z niego masa ludzi. Kiedy Saitoh-kun wsiadł do środka drzwi automatycznie
zaczęły się zamykać. Nie zdążyłabym wsiąść, gdyby nie to, że Saitoh-kun
wkładając rękę miedzy zamykające się drzwi, spowodował, że z powrotem się
otworzyły. Zaskoczona wsiadłam do środka.
***
- Rika-chan, telefon do ciebie! –
krzyknęła z dołu Oba-sama. Telefon? Do mnie? Dziwne. Kto może do mnie dzwonić,
przecież nikomu nie dawałam numeru. Zeszłam na dół i wzięłam do ręki słuchawkę.
W salonie siedział Saitoh-kun i czytał gazetę.
- Tak słucham?
- Rika? – usłyszałam w słuchawce
męski głos.
- Przepraszam kto mówi? – spytałam
zdezorientowana.
- Hiroya-kun z tej strony, pamiętasz
mnie?
- Ach tak. Pewnie, że pamiętam. Ale
jak ty się do mnie dodzwoniłeś? Przecież nie dawałam ci numeru.
- Aaa, to tajemnica – usłyszałam w
jego głosie nutę rozbawienia - Słuchaj masz dzisiaj trochę wolnego czasu?
- Cóż, w zasadzie to miałam się
uczyć. A o co chodzi?
- O nic. Po prostu chciałem się z
tobą umówić – powiedział bez żadnego skrępowania.
Wow. Trochę mnie tym zaskoczył. Mimo
wszystko poczułam dziwne, miłe uczucie.
- Umówić się? – powtórzyłam jeszcze
raz dla pewności, że się nie przesłyszałam. Kątem oka zauważyłam, że Saitoh-kun
spogląda w moją stronę co jeszcze bardziej mnie nakręciło.
- Hai – odezwał się głos w słuchawce
– Chciałem wybrać się z tobą do parku morskiego.
- Brzmi ciekawie… No dobra. Spotkamy
się o piątej pod akademią Greenwould.
- Dlaczego tam?
Nie mogę czekać pod twoim domem?
- Eetoo… -
miałam mały mętlik w głowie.
- Jeśli ci to
nie pasuje to spotkamy się pod tą szkołą – powiedział po chwili.
- To do
zobaczenia – powiedziałam i odłożyłam słuchawkę.
Saitoh-kun bez
ukazania żadnych emocji zazdrości czy czegokolwiek znów spojrzał w gazęte. Bez
słowa odwróciłam się na pięcie i poszłam na górę się uszykować.
Romantyczne spotkanie na przystanku zakończyło się telefonem :D Podoba mi się. Może akcja leci za szybko, ale w sumie to mi nie przeszkadzało. Umówili się <3 czekam na opis 'randki' ! Bardzo podoba mi się również imię tego chłopaka. Pozdrawiam i nie zapomnij powiadomić mnie o kolejnej części !
OdpowiedzUsuńwww.soh.xx.pl
www.ai-no-ibuki.blogspot.com