Z powodu pogody i nadmiaru wolnego czasu rozpisałam się dzisiaj, tak więc wklejam wam MOJE opowiadanko tzn kolejny Epizod.
A właśnie i nowy Epizod do '' Life Story '' już jest w archiwum :P -------->
Jak Wam mijają wakacje? Macie jakieś ciekawy wspomnienia? Albo no nie wiem , zrobiliście coś szalonego? :D Moja przyjaciółka zrobiła sobie kolczyk w języku, druga w pępku jeszcze inna wyjechała do chłopaka którego nie widziała kupę czasu. Jak widać miłość jednak nie rdzewieje ( wiem, to także na swoim przykładzie ). Moje wakacje są dość nudne, trochę inaczej je sobie wyobrażałam. Prawie całe wakacje przespałam :D Ale poznałam interesujących ludzi, kilku fajnych chłopaków , jednych z mojego miasta innych z trochę bardziej oddalonych miejsc.W każdym razie mam w planie wyjazd pod namioty z przyjaciólmi w następny weekend tak więc mam nadzieje, że jeszcze czekają mnie jakieś dobre wspomnienia.
Pozdrawiam Was cieplutko ! - chodź za oknem nie co chłodniej i deszczyk leje :D
Epizod 3
Nacisnęłam dzwonek. Drzwi otworzyły się po chwili a w nich stanęła
Carrmen.
- No, jesteś w końcu. Wchodź.
Carmen mieszka w domku jednorodzinnym. Jej mieszkanie jest bardzo
nasłonecznione. W każdym pomieszczeniu jest przynajmniej
jedno okno z widokiem na ogród. Dużą
część zajmował salon w stylu retro, w którym przeważała biel.
Wygodna sofa, była ulubionym miejscem spania dla kotów. Z salonu można łatwo przejść
do kuchni a z niej do sypialni rodziców. Na piętrze zaś znajdował się pokój
Carmen i drugi pokój, który należał do Jassy, jej młodszej siostry.
Odwiesiłam kurtkę do szafy i podeszłam do kanapy. Na
sofie siedziała Megg z czarnym kotem na kolanach.
- Cześć Filip –powiedziałam głaszcząc go za uchem.
Odwróciłam się do tyłu. Podniosłam jedną brew i
spojrzałam na Carmen, która siedziała na drugiej sofie.
- Myślałam, że to BABSKI wieczór – powiedziałam patrząc
na Mike’a siedzącego na podłodze przy kanapie.
- Oj tam, szczegóły. Powiedz lepiej czy już ci przeszło –
odezwała się Megg.
- A co miało jej przejść?- spytał Mike.
- Nic mi nie jest – odparłam – To tylko głupi sen.
- No dobra to jak? – Carmen podniosła się żwawo – Karaoke
czy film?
Przez, krótką chwile kłóciliśmy się nad wyborem filmu.
Mike chciał horror, Carm komedie romantyczną a Megg jakiś wyciskacz łez.
- Mika a Ty co wybierasz?
- Obojętnie – mruknęłam leżąc plecami na kanapie a nogami
założonymi na oparciu.
W końcu padło na film ‘’ ‘Marry me ‘’. Film o kobiecie
która przez całe życie mijała się z miłością swojego serca. Romans zakończony
dramatem.
Nawet gdyby moje życie miało skończyć się dramatem też
chciałabym, być przez te kilka lat z kimś kogo tak bardzo kocham. Cóż, to tylko
film a to są tylko marzenia.
Siedzieliśmy po ciemku oświetleni tylko przez telewizor.
Na niewielkim stoliku do kawy leżały paczki chipsów, dwa soki i jakieś ciastka.
Carmen ciągała nosem, próbując ukryć, że płacze. Ale i tak wszyscy widzieliśmy,
że podczas filmu sięgała ukradkiem po chusteczki. Megg ryczała bez
skrupułów. Spojrzałam na Mike’a. Miał
lekko zaszklone oczy tak jak ja. Uśmiechnęłam się pod nosem a ten odwrócił
głowę w moją stroną i widząc moje oczy odwzajemnił się uśmiechem. Kiedy film
się skończył w pokoju zrobiło się całkiem ciemno.
- To coo… zapalamy światło? – spytał Mike.
- Daj im się uspokoić – szepnęłam.
Po trzech minutach Carmen włączyła z powrotem TV.
- Ten film był beznadziejny – mruknęła– Kto normalny zabija
się po utracie ukochanej osoby? Ja się pytam kto!
- To tylko film – burknęła Megg.
- No ale gdybyś Ty tak miała? Gdyby twój ukochany facet
też miał nieuleczalną chorobę i zmarł. Zabiłabyś się?!
- Skąd mam wiedzieć!
- Zaraz się pobiją – wtrącił Mike.
- Poszukajcie czegoś w telewizji! – przerwałam im.
Carmen przełączała kanał po kanale szukając czegoś
ciekawego. Nagle krótki dźwięk przykuł mój wzrok, automatycznie spojrzałam na
ekran. Carmen cofnęła dwa kanały w tył. Dobrze wiedziała, że to usłyszałam.
Obie z Megg odwróciły głowę w moją stronę.. Mike siedział zdezorientowany.
Kiedy zobaczył jak dziewczyny mi się przypatrują sam odwrócił głowę by na mnie
spojrzeć. Ja jakby zahipnotyzowana gapiłam się w TV.
- Mika, co jest? – spytał Mike zdziwiony.
- To Ahmon, jej
książę – powiedziała Carmen – Przystojny aktor i piosenkarz w jednym.
- Zakochałaś się w nim? – Mike odwrócił się znów w moją
stronę z uśmiechem.
- Nie – mruknęłam nie odrywając oczu od ekranu – Jak mogę
kochać kogoś kogo nie znam.
- To co jest?
- Jej marzeniem jest by zaśpiewać z nim na wielkiej
scenie. No i w sumie nie ma co gadać : to niezłe ciacho.
Patrząc w ekran byłam odizolowana. Teledysk był zrobiony
na podstawie koncertu. Od razu wyobraziłam sobie jak stoję obok niego i śpiewam
dla milionów ludzi. Piosenka się skoczyła a mi po policzku poleciała niechciana
łza. Wszyscy spojrzeli na mnie ze smutkiem. Poczułam się żałośnie. Wstałam
szybkim ruchem i skręciłam w stronę kuchni.
- Mika! – krzyknęła za mną Carmen.
Nie reagując na wołanie wyszłam na balkon by pooddychać
świeżym powietrzem.
***
Zadzwonił dzwonek na lekcje. Ja, Carmen, Megg i Mike
wstaliśmy od stołu i weszliśmy do środka szkoły. Szliśmy całą grupą na zajęcia.
- Hej! – usłyszałam za plecami. Zatrzymaliśmy się i
obejrzeliśmy za siebie. Rivel stał z dwoma kumplami i jak zwykle szczerzył kły.
- Widzę macie nową panienkę w grupie - powiedział z
uśmiechem na twarzy.
- Hej, masz coś do mnie? – Mike wyszedł krok do przodu. Wyciągnęłam
rękę by go powstrzymać. Ten obrócił głowę w moją stronę.
- Daj spokój. Nie jest tego wart.
- No proszę, obrończynie sobie znalazłeś.
- Odwal się Rivel – powiedziała Megg.
- Ohoho – zaśmiał się.
- Chodźcie za nim pozbawię go resztek godności – powiedziałam.
Mike skrzywił się mierząc go wzrokiem. Odwróciliśmy się
do niego plecami i zostawiliśmy go - z
tą jego głupią miną, na środku korytarza. Za chwile odezwała się Carmen.
- Mika co z Tobą? Nawet mu nie dogadałaś. Nie mów, że ci
się spodobał !
- Oszalałaś?! Prędzej bym zrobiła sobie lifting twarzy
niż się z nim umówiła..
- No dobra…
Po zakończonych lekcjach z panem Hendersonem odłożyłam
podręczniki do szafki i ruszyłam w stronę wyjścia. Zakładając po drodze
słuchawki na uszy zamyśliłam się i wpadłam na kogoś.
- A, przepraszam – powiedziałam ściągając słuchawki i podnosząc głowę w górę.
Zobaczyłam gębę Rivel’a.
- O, a może jednak nie – dodałam.
- Najpierw przepraszasz a potem to odwołujesz? - spojrzał
na mnie – I jeszcze nosisz spodnie zamiast spódniczek. Co z ciebie za
dziewczyna?
- Jest koniec zimy jełopie. A po drugie jestem dziewczyną
na pewno z większymi jajami od ciebie. Masz przeprosić Mike’a – powiedziałam
stanowczym tonem.
- Za co niby mam go przeprosić?
Podniosłam jedną brew.
- Aaaa oo to chodzi. Wiesz… - uśmiechnął się – Powinnaś
zadawać się z męskimi kolesiami.
- Masz na myśli Pana Hendersona? Cóż jak na 40 latka
wygląda całkiem nieźle.
Rivel zaśmiał się, odgryzł kawałek taśmy którą trzymał w
ręku i przykleił plakat na ścianę szkolnego korytarza.
- Co to jest? – spojrzałam widząc w tle narysowany
mikrofon.
- Przesłuchanie. Jeden z zespołów szuka dodatkowego
wokalisty.
Otworzyłam szeroko oczy widząc nazwę zespołu na plakacie
‘’ A.N.GELL ‘’. Byłam w szoku. Przecież to zespół Ahmon’a.
- Znasz ich? – spytał widząc moją minę.
- Oczywiście, że znam. To mój ulubiony zespół.
Kiedy przyjrzałam się ogłoszeniu dokładniej okazało się,
że Rivel mówi prawdę – Ahomon szuka wokalisty. Niestety, moje szczęście odeszło
tak szybko jak przyszło. Przesłuchanie będzie w mieście, które jest 240
kilometrów od nas. Bilet będzie mnie kosztował najmniej stówę. Nie ma mowy
żebym dostała kasę.
- Zapisujesz się?
Spojrzałam na niego odrywając wzrok od plakatu.
- Ty jeszcze tu stoisz?
- Stoję.
Westchnęłam.
- Za daleko – pokazałam palcem na napis – Odpada.
- Wiesz, tak się składa, że jadę tam z ojcem tego dnia.
Możemy cię podrzucić.
Spojrzałam na niego z OGROMNYM zdziwieniem w oczach.
Prawdę mówiąc jak na wariata. Miły Rivel? To jak słodka cytryna - niemożliwe
- Oczywiście nie za darmo.
Wiedziałam.
- Zapomnij. Jestem spłukana – machnęłam ręką i minęłam go
idąc w stronę wyjścia.
- Nie to miałem na myśli – dogonił mnie.
Pchnęłam drzwi i wyszłam na dwór nie zatrzymując się.
- Umów się ze mną - podbiegł bliżej.
Stanęłam jak wryta. Odwróciłam głowę w jego stronę.
- Powiedz, nawdychałeś się benzyny ze szkolnego autobusu?
- Mika – uśmiechnął się – Mówię serio. Podwieziemy cie z
ojcem. Ale w zamian chodź ze mną do kina.
Prychnęłam.
- Oszalałeś.
- Możliwe. Po prostu lubię w Tobie tą buntowniczość.
Ruszyłam dalej.
- To jak będzie? – krzyknął za mną.
Spojrzałam na niego. Cieszył się jak głupi do sera. ‘Ahmon…
czy Ty wiesz przez co ja musze przejść dla ciebie?’’ Westchnęłam.
- Bądź o siódmej – burknęłam i odwróciłam się na pięcie
idąc w kierunku domu.