niedziela, 5 sierpnia 2012

MY DREAM EP. 3

Z powodu pogody i nadmiaru wolnego czasu rozpisałam się dzisiaj, tak więc wklejam wam MOJE opowiadanko tzn kolejny Epizod.

 A właśnie i nowy Epizod do '' Life Story '' już jest w archiwum :P -------->

Jak Wam mijają wakacje? Macie jakieś ciekawy wspomnienia? Albo no nie wiem , zrobiliście coś szalonego? :D Moja przyjaciółka zrobiła sobie kolczyk w języku, druga w pępku jeszcze inna wyjechała do chłopaka którego nie widziała kupę czasu. Jak widać miłość jednak nie rdzewieje ( wiem, to także na swoim przykładzie ). Moje wakacje są dość nudne, trochę inaczej je sobie wyobrażałam. Prawie całe wakacje przespałam :D Ale poznałam interesujących ludzi, kilku fajnych chłopaków , jednych z mojego miasta innych z trochę bardziej oddalonych miejsc.W każdym razie mam w planie wyjazd pod namioty z przyjaciólmi w następny weekend tak więc mam nadzieje, że jeszcze czekają mnie jakieś dobre wspomnienia.
Pozdrawiam Was cieplutko ! - chodź za oknem nie co chłodniej i deszczyk leje :D


Epizod 3

Nacisnęłam dzwonek. Drzwi otworzyły się po chwili a w nich stanęła Carrmen.
- No, jesteś w końcu. Wchodź.
Carmen mieszka w domku jednorodzinnym. Jej mieszkanie jest bardzo nasłonecznione. W każdym pomieszczeniu jest przynajmniej jedno okno z widokiem na ogród. Dużą część zajmował salon w stylu retro, w którym przeważała biel. Wygodna sofa, była ulubionym miejscem spania dla kotów. Z salonu można łatwo przejść do kuchni a z niej do sypialni rodziców. Na piętrze zaś znajdował się pokój Carmen i drugi pokój, który należał do Jassy, jej młodszej siostry.
Odwiesiłam kurtkę do szafy i podeszłam do kanapy. Na sofie siedziała Megg z czarnym kotem na kolanach.
- Cześć Filip –powiedziałam głaszcząc go za uchem.
Odwróciłam się do tyłu. Podniosłam jedną brew i spojrzałam na Carmen, która siedziała na drugiej sofie.
- Myślałam, że to BABSKI wieczór – powiedziałam patrząc na Mike’a siedzącego na podłodze przy kanapie.
- Oj tam, szczegóły. Powiedz lepiej czy już ci przeszło – odezwała się Megg.
- A co miało jej przejść?- spytał Mike.
- Nic mi nie jest – odparłam – To tylko głupi sen.
- No dobra to jak? – Carmen podniosła się żwawo – Karaoke czy film?
Przez, krótką chwile kłóciliśmy się nad wyborem filmu. Mike chciał horror, Carm komedie romantyczną a Megg jakiś wyciskacz łez.
- Mika a Ty co wybierasz?
- Obojętnie – mruknęłam leżąc plecami na kanapie a nogami założonymi na oparciu.
W końcu padło na film ‘’ ‘Marry me ‘’. Film o kobiecie która przez całe życie mijała się z miłością swojego serca. Romans zakończony dramatem.
Nawet gdyby moje życie miało skończyć się dramatem też chciałabym, być przez te kilka lat z kimś kogo tak bardzo kocham. Cóż, to tylko film a to są tylko marzenia.
Siedzieliśmy po ciemku oświetleni tylko przez telewizor. Na niewielkim stoliku do kawy leżały paczki chipsów, dwa soki i jakieś ciastka. Carmen ciągała nosem, próbując ukryć, że płacze. Ale i tak wszyscy widzieliśmy, że podczas filmu sięgała ukradkiem po chusteczki. Megg ryczała bez skrupułów.  Spojrzałam na Mike’a. Miał lekko zaszklone oczy tak jak ja. Uśmiechnęłam się pod nosem a ten odwrócił głowę w moją stroną i widząc moje oczy odwzajemnił się uśmiechem. Kiedy film się skończył w pokoju zrobiło się całkiem ciemno.
- To coo… zapalamy światło? – spytał Mike.
- Daj im się uspokoić – szepnęłam.
Po trzech minutach Carmen włączyła z powrotem TV.
- Ten film był beznadziejny – mruknęła– Kto normalny zabija się po utracie ukochanej osoby? Ja się pytam kto!
- To tylko film – burknęła Megg.
- No ale gdybyś Ty tak miała? Gdyby twój ukochany facet też miał nieuleczalną chorobę i zmarł. Zabiłabyś się?!
- Skąd mam wiedzieć!
- Zaraz się pobiją – wtrącił Mike.
- Poszukajcie czegoś w telewizji! – przerwałam im.
Carmen przełączała kanał po kanale szukając czegoś ciekawego. Nagle krótki dźwięk przykuł mój wzrok, automatycznie spojrzałam na ekran. Carmen cofnęła dwa kanały w tył. Dobrze wiedziała, że to usłyszałam. Obie z Megg odwróciły głowę w moją stronę.. Mike siedział zdezorientowany. Kiedy zobaczył jak dziewczyny mi się przypatrują sam odwrócił głowę by na mnie spojrzeć. Ja jakby zahipnotyzowana gapiłam się w TV.
- Mika, co jest? – spytał Mike zdziwiony.
- To Ahmon[1], jej książę – powiedziała Carmen – Przystojny aktor i piosenkarz  w jednym.
- Zakochałaś się w nim? – Mike odwrócił się znów w moją stronę z uśmiechem.
- Nie – mruknęłam nie odrywając oczu od ekranu – Jak mogę kochać kogoś kogo nie znam.
- To co jest?
- Jej marzeniem jest by zaśpiewać z nim na wielkiej scenie. No i w sumie nie ma co gadać : to niezłe ciacho.
Patrząc w ekran byłam odizolowana. Teledysk był zrobiony na podstawie koncertu. Od razu wyobraziłam sobie jak stoję obok niego i śpiewam dla milionów ludzi. Piosenka się skoczyła a mi po policzku poleciała niechciana łza. Wszyscy spojrzeli na mnie ze smutkiem. Poczułam się żałośnie. Wstałam szybkim ruchem i skręciłam w stronę kuchni.
- Mika! – krzyknęła za mną Carmen.
Nie reagując na wołanie wyszłam na balkon by pooddychać świeżym powietrzem.
***
Zadzwonił dzwonek na lekcje. Ja, Carmen, Megg i Mike wstaliśmy od stołu i weszliśmy do środka szkoły. Szliśmy całą grupą na zajęcia.
- Hej! – usłyszałam za plecami. Zatrzymaliśmy się i obejrzeliśmy za siebie. Rivel stał z dwoma kumplami i jak zwykle szczerzył kły.
- Widzę macie nową panienkę w grupie - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Hej, masz coś do mnie? – Mike wyszedł krok do przodu. Wyciągnęłam rękę by go powstrzymać. Ten obrócił głowę w moją stronę.
- Daj spokój. Nie jest tego wart.
- No proszę, obrończynie sobie znalazłeś.
- Odwal się Rivel – powiedziała Megg.
- Ohoho – zaśmiał się.
- Chodźcie za nim pozbawię go resztek godności – powiedziałam.
Mike skrzywił się mierząc go wzrokiem. Odwróciliśmy się do niego plecami i zostawiliśmy go  - z tą jego głupią miną, na środku korytarza. Za chwile odezwała się Carmen.
- Mika co z Tobą? Nawet mu nie dogadałaś. Nie mów, że ci się spodobał !
- Oszalałaś?! Prędzej bym zrobiła sobie lifting twarzy niż się z nim umówiła..
- No dobra…
Po zakończonych lekcjach z panem Hendersonem odłożyłam podręczniki do szafki i ruszyłam w stronę wyjścia. Zakładając po drodze słuchawki na uszy zamyśliłam się i wpadłam na kogoś.
- A, przepraszam – powiedziałam ściągając słuchawki i podnosząc głowę w górę.
Zobaczyłam gębę Rivel’a.
- O, a może jednak nie – dodałam.
- Najpierw przepraszasz a potem to odwołujesz? - spojrzał na mnie – I jeszcze nosisz spodnie zamiast spódniczek. Co z ciebie za dziewczyna?
- Jest koniec zimy jełopie. A po drugie jestem dziewczyną na pewno z większymi jajami od ciebie. Masz przeprosić Mike’a – powiedziałam stanowczym tonem.
- Za co niby mam go przeprosić?
Podniosłam jedną brew.
- Aaaa oo to chodzi. Wiesz… - uśmiechnął się – Powinnaś zadawać się z męskimi kolesiami.
- Masz na myśli Pana Hendersona? Cóż jak na 40 latka wygląda całkiem nieźle.
Rivel zaśmiał się, odgryzł kawałek taśmy którą trzymał w ręku i przykleił plakat na ścianę szkolnego korytarza.
- Co to jest? – spojrzałam widząc w tle narysowany mikrofon.
- Przesłuchanie. Jeden z zespołów szuka dodatkowego wokalisty.
Otworzyłam szeroko oczy widząc nazwę zespołu na plakacie ‘’ A.N.GELL ‘’. Byłam w szoku. Przecież to zespół Ahmon’a.
- Znasz ich? – spytał widząc moją minę.
- Oczywiście, że znam. To mój ulubiony zespół.
Kiedy przyjrzałam się ogłoszeniu dokładniej okazało się, że Rivel mówi prawdę – Ahomon szuka wokalisty. Niestety, moje szczęście odeszło tak szybko jak przyszło. Przesłuchanie będzie w mieście, które jest 240 kilometrów od nas. Bilet będzie mnie kosztował najmniej stówę. Nie ma mowy żebym dostała kasę.
- Zapisujesz się?
Spojrzałam na niego odrywając wzrok od plakatu.
- Ty jeszcze tu stoisz?
- Stoję.
Westchnęłam.
- Za daleko – pokazałam palcem na napis – Odpada.
- Wiesz, tak się składa, że jadę tam z ojcem tego dnia. Możemy cię podrzucić.
Spojrzałam na niego z OGROMNYM zdziwieniem w oczach. Prawdę mówiąc jak na wariata. Miły Rivel? To jak słodka cytryna - niemożliwe
- Oczywiście nie za darmo.
Wiedziałam.
- Zapomnij. Jestem spłukana – machnęłam ręką i minęłam go idąc w stronę wyjścia.
- Nie to miałem na myśli – dogonił mnie.
Pchnęłam drzwi i wyszłam na dwór nie zatrzymując się.
- Umów się ze mną - podbiegł bliżej.
Stanęłam jak wryta. Odwróciłam głowę w jego stronę.
- Powiedz, nawdychałeś się benzyny ze szkolnego autobusu?
- Mika – uśmiechnął się – Mówię serio. Podwieziemy cie z ojcem. Ale w zamian chodź ze mną do kina.
Prychnęłam.
- Oszalałeś.
- Możliwe. Po prostu lubię w Tobie tą buntowniczość.
Ruszyłam dalej.
- To jak będzie? – krzyknął za mną.
Spojrzałam na niego. Cieszył się jak głupi do sera. ‘Ahmon… czy Ty wiesz przez co ja musze przejść dla ciebie?’’ Westchnęłam.
- Bądź o siódmej – burknęłam i odwróciłam się na pięcie idąc w kierunku domu.


[1]Ahmon -  Czyt. Amon


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz